sobota, 7 sierpnia 2010

Nominacja i aktualna wyprawa

Milo mi poinformoac ze moja wyprawa zostala nominowana do nagrody "Złote Stopy" zapraszam wszystkich do głosowania i z góry dziękuje

Jednoczesnie zapraszam na bloga mojej aktualnej wyprawy dookola swiata:

wtorek, 13 października 2009

Praca Magisterska

Monografia regionu Puna de Atacama, cześć południowa, argentyńska

Tak brzmi tytuł mojej pracy magisterksiej, którą obroiłem w czerwcu tego roku. Praca zawiera informacje fizyczno-geograficzne, na temat fauny i flory, opisuje historię ekploracji, pomiarów topograficznych i wreszcie zawiera opisy wejsc na szczyty znajdujące się w tej cześci puny. Od Cerro Colorado na Polnocy az do Cerro Valadero na poludniu.

Praca zajmuje kilkadziesiat megabajtu dlatego nie zamieszcze jej tutaj
Wszystkich zaintersowanych kopia pracy prosze o kontakt mailowy
Pozdrawiam i odsylam na aktualnego bloga:
magisterkowalski.blogspot.com


czwartek, 26 lutego 2009

Pokaz Slajdów


Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na pokaz zdjęc i filmów z wyprawy, który odbędzie się:

12 marca (czwartek) o 20:00 w
Auli Głownej Wydzialu Nauk Geograficznych, ul Dziegielowa 27, Poznan
WSTEP WOLNY

Dojazd MPK: pestka az do przystanku szymnaowskiego, potem autobus 98 i ok 10min na wyddzial geografi bodajze 6ty przystanek
Dojazd Samochodem: z Caponiery: mapka google

Gwarantuje moc wrazen;) Mozliwe ze pojawi sie Rektor i Dziekan takze pokaz przygotuje mozliwie profesjonalnie.

UPDATE: po pokazie, nieoficjalne piwko gdzies na miescie:)

Do zobaczenia i licze na obecnosc wszystkich czytaczy blogu i nie tylko;)

środa, 18 lutego 2009

Na zakonczenie...

Jestem juz w domu. zjadlem tyle, ze nie moge sie ruszyc. Pozostaje mi jakos podsumaowac wyprawe.
Po miesciu spedzonym w Argentynie, udalo mi sie zdobyc 3 najwyzsze szczyty Ameryki Poludniowej wszystkie samotnie, bez wsparcia agencji turystycznych, mulow czy tragarzy.

Aconcague 6962m zdobylem w 13 dni, wchodzac dolina Vacas, schodzac na strone doliny Horocones, bylo to prawdopodobnie drugie polskie wejscie ta droga w tym stylu po Marcinie Miotku. Ojos del Salado 6885m zdobylem od strony argentyskiej w 4 doby od drogi do drogi, jako trzecia wyprawa polska wogole (1937!, 2007)  Monte Pissis 6782m zdobylem w 24h z basecampu do basecampu i 5 polskie wejscie wogle.  ks.Krzysztof Gardyna jest jedynym Polakiem przede mna, ktory zdobyl te 3 szczyty (podczas dwoch wypraw)
UPDATE:
Piotr Klosowisz, ultramaratonczyk i zawodnik adventure race, rozpoczal swoja niesamowita podroz zaraz po zakonczeniu mojej. W wyniku swojej wyprawy zdobyl 5!!!(dodatkowo Mercedario i Bonete Chico) najwyższych szczytow Ameryki Poludniowej. Wszytkie oczywiscie samotnie, bez wsparcia w dodatku przemieszczajac sie od Santiago de Chile na rowerze.... Jest to osiagniecie trudne do wyobraznia i moje wspinaczki bledna wobec wyczynu Piotrka! Ogromne gratulacje, jestem pelen podziwu!
Ciekawe ze po tak dlugim okresie pustki eksploracyjnej Puny, nagle 2 osoby wpadaja na prawie identyczne pomysly:)

Dziekuje Wam wszystkim za komentarze, cieple slowa i wiare ze mi sie powiedzie. Jestem pewny, ze bez takiego wsparcia nie bylbym w stanie zdobyc nawet jednego szczytu! szczegolnie dziekuje rodzinie i Polly za to ze zniesli ogromne nerwy ktore towarzyszyly calej wyprawie i ze dzieki ich pomocy, Grzesia i Verony udalo mi sie wrocic z gor na czas:) Dziekuje rowniez Leszkowi, ktory towarzyszyl mi podczas zdobywania Aconcaguy i dzieki ktoremu mentalnie gora byla juz zdobyta zanim wyszedlem z namiotu:) Oczywiscie moim hosta z hospitalityclub: Ani i Audrey u ktorych czulem sie jak w domu i nalezycie wypoczalem i Jonsonowi i jego rodzinie za nieoceniona pomoc i wyrozumialosc. Nie dziekuje natomiast zanadarmeri we Fiambali za utrudnianie wszystkiego czego sie da:)

To juz koniec porzygody. Bylo ciezko, ale teraz do konca zycia zostana niezapomniane wspomnienia. Warto jest spelniac marzenia...

sobota, 14 lutego 2009

zdaze czy nie zdaze?

Jestem w Catamarce. Okazalo sie ze od rana do wieczora wszystkie autousy do Mendozy sa zajete. pierwszy wolny jest o 21:30. w mendozie jak sie nie spozni od razu mam przesiadke do Santiago i jak sie nie przedluzy to dojade tam 4h przed odlotem. potem jeszcze na lotnisko. naprwde przyda sie trzymanie kciukow bo inaczej mnie szybko nie zobaczycie.

Korzystajac z okazi zrobilem fotorelace:)

FOTORELACJA OJOS DEL SALADO

FOTORELACJA MONTE PISSIS

a w Catamarce na pierwszej stronie najbardziej poczytnej gazety w regionie jest informacja ze niejaki TOMAK KWALKI (lat 24) znalazl cialo zagubionego alpinisty na Pissis. Ten to mial przygode. http://www.launiondigital.com.ar/publicaciones/nota_41413.html w jezyku oryginalnym.
jeszcze caly dzien. nie mam co robic powaznie. nie ma tu jakies gory w okolicy?

Monte Pissis ze smiercia w tle...

..

pisalem o dwoch osobach ktore zaginely na Pissis. okazalo sie ze byly 4, ostatnia osoba zaginela 25 stycznia...
Od poczatku z ta wyprawa bylo cos nie tak. za szybko tam pojechalem. nie mialem mapy, wspolrzedne GPS okazaly sie zupelnie bledne (pokazywaly inny szczyt) i jedyne na czym sie opieralem to zdjecia z zaznaczona trasa z muzeum. trzeba isc prawa strona lodowca i tyle. umowilem sie z jonsonem ze w piatek o 15 ma mnie odebrac z Laguna Celeste, jedyne 40km od basecampu. powod, nie mam kasy zeby ktos bo mnie przyjechal do basecampu. zgadzam sie bez wahania. w srode wsiadam w jeepa. mamy jechac rano i tego samego dnia mam wejsc jeszcze do camp 1 zeby zdarzyc na czas ze wszystkim. wyjezdzamy pozno, jada z jakimis argentyczykami, zmieniaja sie kierowcy, trzeba znow podpisac papiery w zandarmeri. podroz 5h po wertepacg w 4os z tylu.koszmar. moja irytacja siega granic gdy dojezdzamy do basecampu zamiast o 12 to o 16:30. Monte Pissis robi wrazenie.jest przeogromny i polozony w jeszcze bardziej bezludnym terenie niz Ojos. biore plecak i od razu ruszam do gory. jest zimno, chmury, nie mialem tak kiepskeij pogody jeszcze. doscy szybko dochodze za 5500m (basecamp na 4500) postanawiam rozbic oboz i atakowac w nocy. nastawiam 2 budziki na trzecia w nocy. zaden nie zadzialal. budze sie o 5:40. panika, nie zdarze zdobyc szczytu! szybko sie zwijam i ruszam do gory. mijam po drodze dwojke niemcow ktorzy tez atakuja szczyt. zostaja w tyle. idzie mi szybko, ale trasa nie przyjemna, caly czas piargami ktore co dwa kroki sie obsuwaja. dochodze do ostatniego odcinka. widac juz wyraznie trase na szczyt. moze jeszcze z 2h. ide kamienistym zboczem. po drodze widze przymarznieta do ziemi kolorowa chuste. ide dalej. za 50m widze cos... plecak? spiwor? czym bardziej sie zblizam tym bardziej probuje sie oszukac ze to nie jest to o czy mysle... widze juz wyraznie buty z przypietymi rakami. niebieska puchowa kurtka. twarz... nawet nie chce jej opisywac. zrobilo mi sie goraco. poczulem nieuzasadniony strach. przerazenie. co mam zrobic? schodzic na dol? wzywac pomoc? po chwili dochodze do siebie. to musi byc osoba ktora poszukiwali od kilku dni zandarmi. biore namiry GPS i postanawiam isc dalej na szczyt. nic nie zmieni ze zejde. ide przed siebie, ale co chwila sie oglada. czy nadal tam jest?... po 11 zdobywam szczyt. tym razem bez okrzyku radosci, lez. jest smutno. udalo sie, ale to do mnie nie dociera. wiem ze jeszcze musze tamtedy zejsc... w drodze powrotnej spotykam niemca.widzial ze cos lezy ,ale myslal ze to plecak. schodze jak najszybciej na dol. na 6200 skracam sobie droge ostrzejaszymi piargami. znow cos widze... reakwiczka. termos. zwalniam kroku, znow serce zaczyna bic szybciej. plecak. dalej nie ide. odbijam na prawo. czy mozna miec wieksze ¨szczescie¨niz napotkac dwa miejsca wypadku na raz? siada mi psycha. wszedzie juz widze porozrzucane rzeczy, wsytajace rece. mam dosc. pedze na dol piargami, mijam namiot niemcow i jestem juz u siebie. odpoczywam troche , zwijam namiot i lece do basecampu. przede mna jeszcze daleka droga, musze przeciez zdarzyc na miejsce spotkania. w basecampie jestem 16:30 dokladnie 24h po wyruszeniu. bez duzego pospiechu, z zaspaniem na atak zdobylem wysoki 6tys w jeden dzien. na razie i tak nie dociera do mnie caly sukces. zmieniam buty i opuszczam Pissis. Tego dnia przechodze jeszcze ponad 20km, idac na przelaj, bez mapy, pieknymi terenami. ta zcesc chyba najbardziej poytywnie utkwi mi w pamieci. wieczorem dochodze do Laguna Negra, miejsca gdzie objadaja sie stada flemingow. rano ostatnie jedzenie, litr wody i ruszam na spotkanie. za wczasu puszczam sygnal HELP, wiem ze bede wczesniej. do Laguna Celestes dochodze po 11. Chyba najpieknieszje miejsce na mojej trasie. przepiekny kolor wody, w tle osniezone gory, kolorwe skaly i blekitne niebo. przepieknie. na samochod czekam jeszcze 3h, balem sie ze niegdy nie przyjedzie. co za ulga. teraz wiem ze to juz koniec. jem winogron, przygladam sie stadom uciekajacych przed samochodem Vicunas, Guanaco i... krowie. taka laciata, czarno-biala, cos jej sie pomylilo i na srodku pustkowia ucieka galopem przed jeepem...

we Fiambali nie koniec przygod. kilka godzin w zandarmeri i na komisariacie. trzeba spisac raport znalezienia zwlok. narysowac w paincie miejsce wypadku. podpisac, opisac, znow podpisac. potem gazeta i telewizja, wywiady po hiszpansku. najpierw o znalezieniu alpinisty potem o ¨superhombre¨ czyli o mnie :), nadczlowieku ktory wbiega na Ojos del Salado w 4 dni i w jeden na Pissis. tego nie bylo we Fiambali. Rekord wszechczasow:) nie chce przesadzac, ale takie zamieszanie wywolalem. gratuluja mi ludzie, jakies zdjecia. Jonson wszytskim dookola opowiada o mnie. nawet temat nie zaplaconego wypozyczenia jeepa gdzies przepadl... jak juz opaadly emocje poszedlem jesc. takiego steka z cocacola nie jadlem NIGDY w zyciu. nie da sie poprostu tego opisac. za 2h mam autobus. wypadalo by sie wykompac. ruszam juz w wyczekiwana podroz powrotna.

dziekuje wszystki za pomoc i wsparcie. nie mam glowy zeby napisac cos wiecej. schodzi ze mnie cale zmeczenie. dzieki i do zobaczenia w Polsce.

ps. zdj nr 1, moj cien w tle Pissis, zdj 2 laguna Celeste, najpiekniejsze miejsce. wiecej zdjec nie da rady zaladowac.

środa, 11 lutego 2009

Ukryte Plany, czyli Monte Pissis 6793m (?)


Teraz czas postawic przyslowiowa kropke nad ¨i¨. Wejscie na te gore planowalem juz od dawna, jeszcze w Mendozie, ale nie chcialem o tym pisac, bo nie wiedzialem czy zdarze i czy starczy mi funduszy. teraz juz wiecie dlaczego sie tak spieszylem na poprzedniej gorze:) nawiasem mowiac, ustanowilem rekord szybkosci w wejsciu na Ojos od strony argentynskiej. Juz jestem rozpoznawalny we Fiambali jako ten co wszedl na Ojos w 4 dni:) hehe Jonson mowi, ze bylo tu sporo mocnych wspinaczy, ale zadnego tak szybkiego:) duma mnie normalnie rozpiera. samotnie od argentynskiej strony weszlo do tej pory ok 10 osob.
Monte Pissis to trzeci co do wysokosci szczyt Ameryki Poludniowej. Jego wysokosc budzi wiele kontrowersji, bo co badania to inne wskazuja dane, raz nawet osiagnal wysokosc ponad 7tys metrow:) znajduje sie gleboko odludnej czesci Puna di Atacama. do basecampu jest tylko 90km droga dla jeepow. oczywiscie mozna sie nia przejsc (o czy myslalem) lub przejchac na rowerze (kilku smialkow) no ale fizycznie nie mam czasu. na szczescie jedzie jakas ekipa jutro do ktorej sie podlacze, dzieki temu zapalce taniej za trasport. Akcja bedzie szybka, mysle ze w 24h od basecampu na szczyt i z powrotem. wlasnie z powrotem... tu sie rodzi klopot. jezeli nikt nie bedzie wracal z tej ekipy 12go to nie mam jak wrocic, czytajcie ide na nogach:) mam nadzieje, ze Jonson na tyle mnie polubil ze jakos ten trasport zorganizuje. w zamian zaoferuje mu reklame w przewdniku ktory kiedys napisze po tym regionie:)
Pissis jest troche tajemnicza gora. pierwsze wejscie, oczywiscie polskie w 1937 r Witolda Paryskiego. potem dlugo nic i natstepne dopiero w 1994r!!! trzeba przyznac ze dziwne jak na tak wysoka gore. Na jej stokach do tej pory przepadlo bez wiesci dwoch wspinaczy (cial nie odnaleziono) co czyni te gore stosunkowo bezpieczna. na Acocnagule przeciez co roku ginie kilkanascie osob. do tego lezy w tak dzikim terenie. zapowiada sie ciekawe.
Przygoda Part 3 czas zaczac:) spodziewajcie sie relacji za 2-3 dni, poterm ruszam juz do Polski
no to znow trzymamy kciuki:)

co trzy najwyzsze szczyty to nie dwa:) jezeli sie uda to juz bedzie COS:)

p.s. jezeli znow pojawi sie sygnal HELP, to uprzedzam, NIE MARTWICE SIE. to oznacza ze mam jakis nieokresolny problem, ktory najprowdopodobniej oznacza brak transportu trzeba sie wtedy skontaktowac z Jonsonem. Rodzice i Polly wiedza co robic;)