Przygotuwuje sie zdecydowanie wiecej niz przed innymi wyprawami. Zamiarzam wszystko wniesc na wlasnych plecach, nie uzywac tez mulow, ktore sa tam najlpopularniejszym srodkiem do transportu bagazu. W zwiazku z tym podstawa mojego treningu sa marsze z ciezkim plecakiem. Przypuszczam ze wygladam troche dziwinie idac w skorupach z 50kg na plecach i z kijkami przez miasto. W kazdym razie Cytadela idealnie nadaje sie do takich wedrowek. Zejscia i wejscia przez strome wawozy z takim obciazeniem sa niezla zabawa. jak sie doda do tego padajacy snieg, wiatr i dziwnie patrzacych sie spacerowiczow to mamy juz trening z prawdziwego zdarzenia:) Oprocz tego chodzilem na silownie wzmocnic plecy i nogi, spinning i oczywiscie biegalem. Z treningiem mentalnym troche gorzej, ale mysle ze jestem dobrze zmotywowany;)



piątek, 9 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie widziałam notki o bigosie zjedzonym przy minusowej mocno temperaturze w samym "sercu" cytadeli, a odgrzanym na super ekstra nieobliczalnej maszynce benzynowej ;)
OdpowiedzUsuńRownie pysznego jedzenia na Aconcagui zycze!
widze, ze szykujesz sie na srogi bohen! tak 3maj!
OdpowiedzUsuńTak trzymać! Przyj ostro do przodu :-) pozdrawiam, Piciu
OdpowiedzUsuńhaha,
OdpowiedzUsuńserdecznie cie pozdrawiam Tomku:)
wszystkiego dobrego
Ania Kmita
:)
ooo tak, wielką przygodę czas zacząć :)))
OdpowiedzUsuńdasz radę! :)
Ludzie z "końca świata" także 3mają mocno kciuki. POWODZENIA!!!
OdpowiedzUsuń